B.A. Paris ma niewątpliwą zdolność przyciągnięcia do książki czytelnika i jest w tym na tyle skuteczna, że mi wystarczyło jedno sobotnie popołudnie na zapoznanie się z historią Cass Anderson zawartą w książce „Na skraju załamania”.
W poradniku, w którym polecałam wam pierwszą książkę B.A. Paris – „Za zamkniętymi drzwiami”, jako dobry prezent pod choinkę, pisałam, że „to jest po prostu naprawdę bardzo przyzwoicie napisana książka w klimacie thrillerowo-kryminalnym. Nie ma w niej wyszukanego słownictwa, a intryga jest właściwie dość banalna. Ale wciąga skubana tak, że nie da się od niej żadnym sposobem oderwać. Bohaterów jest niewielu, ale każdy w całej układance odgrywa ważną rolę” – i właściwie tym razem, mogłabym napisać słowo w słowo to samo.
Nie będę ukrywać, że po „Na skraju…” sięgnęłam tylko i wyłącznie dlatego, że debiutancka powieść brytyjskiej pisarki bardzo mi się podobała. Wówczas odnalazłam w niej dokładnie to, czego szukam w takich książkach, czyli odrobiny napięcia, poczucia dyskomfortu i niczym niezmąconej rozrywki. W przypadku „Na skraju załamania” ponownie dostałam to wszystko, a nawet jeszcze więcej. Bo w mojej opinii druga książka tej autorki jest nawet lepsza niż pierwsza. Dlaczego?
Już na dzień dobry mamy wywołujący dreszcz klimat – droga w lesie, burza i ciemna noc. To właśnie ta noc zmieni dotychczasowe życie Cass Anderson na zawsze, choć ona jeszcze o tym nie wie. Bo oto trzydziestokilkulatka staje przed dylematem – pomóc kobiecie, która tkwi w aucie na poboczu? Czy nie podejmować ryzyka, dodać gazu i ruszyć przed siebie do domu? Mając w głowie słowa aż nazbyt troskliwego męża, Matthew, Cass decyduje się na tę drugą opcję. Rusza niemal z piskiem opon, zostawiając za sobą zatrzymane na poboczu auto.
Jak wielkie jest jej zdziwienie, kiedy okazuje się, że kobieta, której Cass nie udzieliła pomocy, została zamordowana i to brutalnie. W głowie naszej głównej bohaterki mnożą się więc pytania: Czy to moja wina? Czy gdybym się zatrzymała i jej pomogła, nadal by żyła? Czy może ja też padłabym ofiarą mordercy?
I te pytania dudnią także w naszej głowie niemal przez całą lekturę. Bo, choć łatwo oceniać postępowanie Cass, to jednocześnie istnieje duże prawdopodobieństwo, że zrobilibyśmy dokładnie tak samo jak ona.
Główna bohaterka czuje dojmujący wstyd z powodu swojej decyzji. Ale, jak się okazuje – ma znacznie większy problem, z którym musi się zmierzyć. Kilka dni po morderstwie Cass zaczyna dostawać głuche telefony, które zdają się być „zaadresowane” do niej, a nie do męża, z którym dzieli dach nad głową.
Przez kilkaset stron jesteśmy świadkami tego, jak Cass zaczyna popadać w obłęd, bo poza głuchymi telefonami, bohaterka ma jeszcze inne kłopoty – z pamięcią. Czy da się kupić wózek dziecięcy i o tym nie wiedzieć? Czy można z dnia na dzień zapomnieć, jak obsługuje się pralkę? Czy kilka razy z rzędu może uciec ci z głowy, że byłaś z kimś umówiona na spotkanie?
Bliscy naszej bohaterki – przyjaciółka Rachel i mąż Matthew – zdają się być cierpliwi wobec jej poczynań, przynajmniej na początku. Później stają się kolejnym źródłem wyrzutów sumienia, bo Cass naprawdę czuje, że wariuje i martwi się o to, jak to wpłynie na jej relacje z bliskimi.
Ponownie, razem z bohaterką książki B.A. Paris, lądujemy w więzieniu. Tyle, że w „Za zamkniętymi drzwiami” więzieniem był dom, który Grace zamieszkiwała wraz z mężem. Dla Cass więzieniem staje się jej własna głowa. I wierzcie mi lub nie, ale z tego drugiego więzienia dużo trudniej uciec.
Wpadamy w związku z tym w sieć wyrzutów sumienia, półprawd i kłamstw. Wątpliwości i obaw – o przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Nie wiemy, komu wolno ufać, a komu nie. W pewnym momencie razem z bohaterką, rozplątujemy zawiłą intrygę i dosłownie – po nitce do kłębka, z wypiekami na twarzy docieramy do prawdy. A ta jest szokująca.
Cenię B.A. Paris za to, jak sprawnie operuje słowem pisanym. Nie sili się na zbędne opisy, czy górnolotne określenia. Opisuje rzeczy takimi, jakie są. I to po raz kolejny mnie zaskakuje. Bo gdybym chciała streścić fabułę książki swojej koleżance, wybrzmiałaby ona bardzo banalnie. Historie opowiadane przez autorkę są bowiem do bólu proste. Nie pojawia się z nich zbyt dużo zwrotów akcji, ani wielu bohaterów. Jednak z tej prostoty bije jakaś siła – i to ona trzyma cię przy tej książce przez kilkaset stron.
[OPIS WYDAWCY: JEŚLI NIE MOŻESZ UFAĆ NAWET SOBIE, TO KOMU MOŻESZ WIERZYĆ?
DESZCZOWA NOC, GŁUCHE TELEFONY I TO OKROPNE POCZUCIE WINY…
Cass Anderson nie zatrzymała się, by sprawdzić, czy siedząca w zaparkowanym na leśnej drodze samochodzie kobieta nie potrzebuje pomocy. Teraz nieznajoma nie żyje. Od tamtej feralnej nocy Cass nie może się pozbierać – regularnie powtarzające się głuche telefony mącą jej spokój, a ona sama czuje, że nieustannie jest obserwowana. Nawet najmniejszy dźwięk przyprawia ją o przyspieszone bicie serca i ciarki. Nękana wyrzutami sumienia zaczyna miewać kłopoty z pamięcią. Coraz częściej nie może sobie przypomnieć, czy zażyła lekarstwa, jaki kod odblokowuje alarm, gdzie zaparkowała samochód, dlaczego zamówiła dziecięcy wózek, skoro nie jest w ciąży, i czy leżący na blacie w kuchni nóż na pewno nie był pokryty krwią… Jedyne, czego nie może wyrzucić z pamięci, to twarz zamordowanej kobiety.
Autorka ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI, bestsellera, który wywołał sensację na międzynarodowym rynku wydawniczym, a w Polsce gościł na listach bestsellerów przez ponad 30 tygodni, powraca z nowym elektryzującym thrillerem psychologicznym!
Zaskakujące zwroty akcji i ciągłe napięcie przyprawią Was o gęsią skórkę! – Wydawnictwo Albatros]

[…] PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ „NA SKRAJU ZAŁAMANIA” – B.A. PARIS […]
PolubieniePolubienie
[…] PRZECZYTAJ RECENZJĘ „NA SKRAJU ZAŁAMANIA” B.A. PARIS […]
PolubieniePolubienie
[…] B.A. Paris – „Na skraju załamania” [RECENZJA] […]
PolubieniePolubienie