Riley Sager – „Ocalałe” [RECENZJA]

Reklamowanie książki cytatem Stephena Kinga, w którym przekonuje on, że „Ocalałe” Riley Sager, są „najlepszym thrillerem, jaki przeczytasz w tym roku”, jest dość odważnym posunięciem, biorąc pod uwagę, że książka miała swoją premierę 14 lutego.

Postanowiłam jednak zapoznać się z debiutancką książką Amerykanki i sprawdzić, czy tym razem mistrz się nie mylił. I wiecie co? Mylił się. To na pewno nie jest najlepszy thriller, jaki przeczytałam w tym roku. 628689-352x500

Dlaczego? Zabrakło mi w tej książce „ducha”. Takiego, który pcha cię przez kolejne strony i sprawia, że zastanawiasz się, co wydarzy się dalej. Tak szybko, jak się pojawiał,  tak znikał, bo trafiałam akurat na takiego potworka językowego, który „wybijał mnie z rytmu”.

Lubię, kiedy jako czytelnik czujesz, że w książce każde słowo jest nieprzypadkowe. Tutaj w kilkunastu momentach miałam wrażenie, że słowa wysypały się z autorki bezwolnie na klawiaturę i bez głębszej refleksji Sager postanowiła je tam zostawić. Jestem wściekła, bo pomysł na fabułę tej książki był naprawdę genialny, ale jego realizacja poszła dość kiepsko. Głównie z powodu jeszcze nieoszlifowanego warsztatu autorki.

Na początku książki poznajemy Quincy Carpenter, która mieszka w ogromnym mieszkaniu, żyje w szczęśliwym związku, a w ramach swojej pracy zajmuje się prowadzeniem kulinarnego bloga. Dowiadujemy się, że jest ona „Ocalałą” – jedną z trzech żyjących w całej Ameryce dziewcząt, które jako jedyne wyszły cało z trzech różnych masakr.

Na życiu Quincy odcisnęło się piętno o nazwie „Pine Cottage” – bo to tam szaleniec zbiegły ze szpitala psychiatrycznego wymordował jej przyjaciół, Quincy pozostawiając przy życiu.

Dla głównej bohaterki pamiątką po tragicznych wydarzeniach jest kilka blizn, konieczność zażywania xanaxu niemal każdego dnia i Coop – rosły policjant, będący na każde jej zawołanie. Poza tym, po dramatycznych wydarzeniach w jej pamięci nie ma nawet śladu.

Kobieta wie, kim są dwie pozostałe „Ocalałe”. To Lisa Milner, która wyszła (prawie) cało z rzezi w żeńskim akademiku i Samantha Boyd, która była główną „bohaterką” masakry w motelu Nightlight Inn. Quincy jednak nigdy ich nie poznała. Nie czuła takiej potrzeby. Do czasu otrzymania tajemniczego maila, którego odczytała zdecydowanie zbyt późno.

Quincy  mocno się buntuje przeciwko nazywaniu jej Ocalałą. Próbuje żyć tak normalnie, jak tylko się da, ukrywając swoje drobne grzeszki przed chłopakiem. I całkiem nieźle jej się to udaje. Dopóki na jej progu nie staje jedna z Ocalałych – Sam.

I tak, strona po stronie, krok po kroku, obserwujemy rozkład dotychczasowego życia Quincy, które chyba jednak nie było tak doskonałe, jak jej się wydawało. Druga Ocalała odgrywa w tym wszystkim niebagatelną rolę. Postać Sam przez większość książki była dla mnie aż nadto drażniąca i do samego końca tej historii nie udało mi się odgadnąć, czy taki był zamysł autorki, czy to jednak wina wyłącznie mojego odbioru tej postaci.

Później wpadamy już w tak skomplikowaną sieć powiązań i intryg, że mamy naprawdę poważny problem z rozeznaniem tego, kto stoi po czyjej stronie. A nawet jeśli nam się wydaje, że już do tego doszliśmy, pyk, zabawa toczy się od nowa.

Autorka zdecydowała się mocno przeciągnąć punkt kulminacyjny książki – wzorem skandynawskich kryminałów – ale że jest Amerykanką, ten zabieg nie do końca jej wyszedł. Myślę, że książka zyskałaby znacznie na swojej wartości, gdyby pewne wątki zostały rozplątane nieco wcześniej. A tak przez około 300 stron błądzimy jak dziecko we mgle, tylko po to, żeby nagle zostać oślepionym przez naprawdę rażące światło reflektorów. Umiejętne dozowanie informacji jest dla mnie znacznie lepszym rozwiązaniem, niż ukrywanie ważnych daktów aż do samego końca książki.

Prawdą, która wychodzi na jaw na ostatnich kartach „Ocalałych” jesteśmy zbombardowani tak mocno, że czujemy się, jakbyśmy oberwali obuchem w głowę. Jednak po pierwszym szoku przychodzą pytania – czy naprawdę można nie pamiętać tego, że widziało się nie jednen, ale całą serię brutalnych i krwawych mordów? Że rozmawiało się z mordercą? Czy można zamiast tego wykreować kompletnie fałszywy obraz całej sytuacji? Nie wiem. Bo autorka wcale tego nie wyjaśniła.

Riley Sager w 2018 roku ma zamiar wydać kolejną książkę i zapewne po nią sięgnę, ale już bez tego nastawienia, że oto w mych rękach spoczywa wiekopomne dzieło. Myślę, że tak będzie lepiej – i dla mnie, i dla niej.

[OPIS WYDAWCY: Kim jestem? Każdego dnia myślę, że jestem szczęściarą. W moim związku układa się doskonale, mój blog kulinarny ciągle zyskuje nowych fanów. Żyję z dnia na dzień, skupiając się na przyjemnych chwilach. 

Kim byłam? Celem. Ofiarą. Nazwali mnie Ocalałą, bo przeżyłam masakrę. Tamte wydarzenia kładą się cieniem na moim życiu, mimo że od dziesięciu lat robię wszystko, aby wymazać je z pamięci.

Co się ze mną stanie? Boję się. Historie z przeszłości powracają, gdy przypominam sobie, że nie jestem jedyną Ocalałą. Takich jak ja było kilka, ale nie wszystkie miały tyle szczęścia. Lisa już nie żyje, a Sam nagle zjawia się u mnie…

Przeszłość właśnie mnie dogoniła i muszę stanąć z nią twarzą w twarz. Czy tym razem też ocaleję?

„Fenomenalny thriller. Najlepszy, jaki przeczytasz w 2017 roku”.
Stephen King]

Książkę przeczytałam dzięki ogromnej uprzejmości Wydawnictwa Otwarte

Riley Sager
 „Ocalałe” 
tłum.: Anna Wolnicka
Wydawnictwo Otwarte
Premiera:  14 lutego 2018

https://buybox.click/js/bb-loader.min.js